Legenda o dębie niedzickim
Jednego razu panował na zamku niedzickim okropnie zły pan, nazwiskiem Horvath-Palocsy. Barz to był nieludzki człowiek. Czy chory, czy nie chory: sićkie z domu musieli iść na pańskie robić. A jak kto nie fciał - to walono mu dom i musiał się wynieś. To się pomalućku doniosło do zbójników. Zbójnicy zlitowali się i jednego wieczoru sprzątli okrutnego pana. Co się potem działo! Dwanaścioro ludzi za to zamknięto, męczyli if i katowali. Panowie nie dali se wytłumaczyć, że to zbójnicy zabili Horvatha. Gadali: jak z suchego kija wyrośnie dąb, to uwierzymy, żeście niewinni. Pośród tyf hareśtantów był jeden gajowy i panowie go posądzili, bo był w niełasce u tamtego pana. Wte on posadził kij dębowy, no i on się przyjon, ale nigdy nie puścił wielkif gałęzi, a te konary, co wyrosły, to po jednym odpadały, jak miał fto z niedzickich panów umrzeć, albo zginąć na wojnie. Tak sićkie konary z tego dębu poodpadały i ostał się ino sam pniak.
W Pieninach krążą jeszcze trzy inne wersje podania o dębie:
I. Jan Horvath był człowiekiem kapryśnym i mściwym. Przeszedłszy na luteranizm, nie mógł pojąć za żonę szlacheckiego rodu katoliczki, ożenił się więc z mieszczką z Lewoczy, Anną Zipserówną. Pewnego razu zobaczył na łące obok zamku tańczącą Cygankę. - Co tak tańczysz? - spytał zdziwiony. - Posadziłam żołądź i tańczę, a dopóki będzie on ciągnąć z ziemi soki, dopóty będzie panował twój ród: Z żołędzia wyrósł dąb, który usechł w roku śmierci ostatniego męskiego potomka Palocsy'ów.
II. Pewnego razu zbójnicy zabili przez pomyłkę syna właściciela zamku, Michała, a bojąc się odpowiedzialności, podrzucili trupa pod pustelnię. Niewinnego pustelnika stracono i kiedy duch ofiary ukazał się zabójcy przyznał się on do winy i za pokutę zbudował kaplicę św. Michała, a obok posadził dąb. Dąb ten wyrósł z suchego kija, który zbójca podlewał wodą noszoną w ustach z Dunajca.
III. opowiadają, że to sprawili robotnicy, którzy nie podoławszy ciężkiej pracy przy wykuwaniu w kamieniu studni na niedzickim zamku, zbiegli, za co Horvath wytoczył im proces i powiedział, że wtedy dopiero daruje zbiegom winę, gdy drzewo wyrośnie do góry korzeniami I rzeczywiście wyrósł przed zamkiem taki dąb.