Zamki, duchy, pany i zbójniki w Pieninach
Podanie ,,0 dzielnym Jadamku"
Gdy Zawisza z Jagiełłą wybrali się na Krzyżaków, przybył do zamku niewiadomego rodu cudzoziemiec i tu zamieszkał, ukrywając się przed służbą. Spostrzeżono atoli, że od jego przybycia w zamku zaczęło straszyć. Przerażona służba uciekła, gdzie pieprz rośnie. Jeden Jadamek, syn Jędrzeja z Zakliczyna, nie lada ci zuch, który umiał niedźwiedzie żywcem łapać, postanowił ,pojmać stracha zamkowego. Uzbrojony w rożen i smolną szczapę, odmówiwszy pacierz, wszedł w krużganki; potem do lochu - tu posłyszał niemiecką rozmowę. Schodził jednak odważnie schodami w dół, aż ujrzał przepaść, a w dole usłyszał szum Dunajca. Jadamek zaczął uciekać. Nagle ujrzał za sobą straszliwą postać. Chwycił rożen i rzucił się na stracha. Ten chwycił go za kołnierz, przeniósł nad przepaść, gdzie drugą ręką cisnął trzymane w zawiniątku niemowlę. Jadamek siłował się z biesem do rana, ze świtem strach czmychnął, a Jadamek wrócił do zamku. Sprowadził wszystkich nad brzeg Dunajca, gdzie znaleźli szczątki niemowlęcia. Cudzoziemiec zniknął.
Ludowa opowieść - Rycerz Bojmir.
Rycerz Bojmir, powracający z wyprawy Sobieskiego pod Wiedeń, w burzliwą noc znalazł schronienie w czorsztyńskim zamku: gdzie mieszkał stary Dobrosław ze swą córką Wandą. Okoliczni mieszkańcy ostrzegali podróżnego, że w zamku straszy biała zjawa, błądząca nocą po pustych komnatach. Domniemana zjawa ukazuje, się rzeczywiście Bojmirowi, który rozpoznaje w niej ukochaną. Stary Dobrosław zabronił kiedyś młodym pobrać się i Wanda popadła wtedy w melancholię z obłędem, to właśnie jej snującą się po zamku postać brano za Białą Damę. Wanda odzyskuje zdrowie i radość a ojciec uszczęśliwiony zezwala jej na małżeństwo z Bojmirem.
Jak to Jasio Bohaczyk uciekł z czorsztyńskiego zamku.
Pan na niedzickim zamku miał piękną córkę, chcieli się z nią żenić rozmaici bogaci panowie, ale ona miłowała młodego kocisza - woźnicę. Jasia Bohaczyka. Po wielu prośbach pan zgodził się niby na ich wesele, ale stało się nieszczęście: Jasiu na polowaniu zabił bandura, który go chciał zdradą ustrzelić i uciekł z drugim chłopem do Czorsztyna, gdzie Kostka Napierski miał się bić z panami za ślebodę chłopów. Panna chodziła na spacery nad Dunajec i pozierała, jak na kamieńcach pod czorsztyńskim zamkiem ćwiczą się bandurzy młodego czorsztyńskiego pana, a z nimi też Jasiek. Pewnego razu znad rzeki spłoszyły pannę wrzaski i tętent koni. Chłopi jej powiedzieli, że na młodego Kostkę jadą krakowscy panowie. Panna zlękła się o Jasia, ale nie mogła dostąpić do zamku czorsztyńskiego. bo był otoczony wojskiem. Graf z Niedzicy i pan Lubomirski z Lubowli ruszyli na Czorsztyn. Ludzie Napierskiego bronili się dobrze Jasiu machał szabelką, przeskakiwał ze skały na skałę, aż się jedna zapadła pod nim i wpadł do dziury. Nie mógł z niej wyjść, bo była bardzo stroma. Tak począł iść tą dziurą i wyszedł nią aż pod niedzickim zamkiem Tymczasem panowie zdobyli czorsztyński zamek, a Jasiek się tym sposobem uratował. Panna wzięła z nim ślub i poszli w świat między dobrych ludzi.
Fragment literacka legenda o Kostce K. Przerwy-Tetmajera
„Gdy na mur zamkowy wstąpił, rozszerzyła mu się dusza jak skrzydła wielkiego ptaka, gdy je, ocknąwszy się ze snu na wysokiej skale, szeroko rozłoży i potężnie nimi zatrzepoce. Rycerskich Wazów królewski syn stał na blankach królewskiej twierdzy i poglądał po ziemiach. Na skale nad spienionym Dunajcem wyniesiony, dzielił zamek czorsztyński Węgry od Polski. Posiadłości Rakoczego tuż za Dunajcem leżały, a droga z Węgier do Krakowa przez Czorsztyn wiodła. Był to klucz, który wrota Wawelu od Spisza zamykał (. .. )".
Opis Bogusza Stęczyńskiego harców duchów na zamku czorsztyńskim.
Tu powiedzą ci: gdy noc rozwinie swe skrzydła,
Wychodzą z murów duchy i różne straszydła,
Trwożąc bliskich mieszkańców swemi postaciami,
Dopóki ich poranek słońca promieniami
Nie spędzi z okolicy. I tak bez ustanku.
Biegają każdej nocy od zmroku do ranku.
Mara na Snozce Czorsztyńskiej
Pojawia się podobno w nocy kobieta owinięta białą płachtą. Przeklęta lub przeżegnana, rzuca się na człowieka. Podobna mara zjawiała się przy drodze z Łącka do Krościenka w postaci ogromnego psa lub chłopa krzeszącego ogień. Poczwara znikła, gdy pewien żandarm, nie zląkłszy jej się, strzelił do psa.
Dzwony zapadłego kościoła na wzgórzu Woronin
Dawno temu stał ponoć gród, na którego rozpustnych i niepobożnych mieszkańców spadła kara. Miasto się zapadło i odtąd czasem o północy słychać z podziemi dzwony zapadłego kościoła.
Różne podania z Pienin
Opowiadają górale o krościeńczanach, że bawili się kiedyś w karczmie, gdy ksiądz z wiatykiem zmierzał do chorego. Nie pokłonili się przed Św. sakramentem i spotkała ich za to kara - karczma się zapadła, wystąpiła woda, wieśniacy zaś przemienili się w jaszczurki. Ocalał tylko jeden pobożny, który wyszedł z karczmy i pokłonił się Sakramentowi.
Razu pewnego rozhukane wody wezbranego Dunajca zerwały kościelne dzwony, cudownym jednak trafem nie zatonęły, lecz niesione z prądem rzeki popłynęły pod Ostrą Skałę, gdzie pobożni mieszkańcy wsi je odnaleźli.